"Postaraj się, aby miłość Boga i bliźniego na nowo odżyła w sercach ludzkich (...). Wszystkim, którzy zachowają dwa przykazania, w szczególny sposób błogosławić będę w życiu i w godzinę śmierci, nadto całemu światu dam miłosierdzie i pokój Mój". (...) Zrozumiałam, że (...) miłosierdzie i pokój ów, nie dotyczy tylko pokoju politycznego, ale duchowego, który jest owocem miłości Boga i bliźniego. (...) Zrozumiałam, że Hostia Święta jest tym niewygasłym nigdy ogniskiem miłości, które zapalać będzie serca ludzkie do końca wieków miłością Boga i bliźniego (Dziennik).

10 lutego, wtorek [1942 r.]

517 Do południa przyszło mi, tak z nagła, porwanie duszy do zjednoczenia z Bogiem. Po przejściu tego ognia przyszło mi wielkie pragnienie, aby Jezusa jako Słowo ofiarować Ojcu Przedwiecznemu, [151] bo nie mogłam pomieścić w swojej duszy tego Skarbu, pełnego miłości.

Ojciec niebieski dał mi zrozumieć, że i On, z nadmiaru miłości do swojego Słowa, utworzył wszystkie rzeczy widome i niewidome, bo chciał podzielić się swoim Skarbem z istotami rozumnymi. Tak więc tylko z przyczyny Jezusa wszystko żyje, bo Ojciec niebieski we wszystkim chce uwielbić Syna swojego najpokorniejszego i przez wszystko Go umiłować.

23 listopada [1941 r.]

293 W niedzielę po rozmyślaniu ściskałam z miłością krzyżyk Pana Jezusa. Wtedy po raz pierwszy Ci Aniołowie powiedzieli te słowa: "Siostro, pokaż nam swojego Miłego". Wypuściłam krzyżyk z rąk i zamknęłam oczy, a oni oglądali z miłością mój krzyżyk. Na "Anioł Pański" uklękli natychmiast i modlili się pokornie, a potem jakoby znikli. Na początku Mszy św. znów się zjawili i brali żywy udział w św. Ofierze. Gdy Ojciec Duchowny był u stopni ołtarza, oni odmawiali wspólnie psalm "Miserere", wstawali jak ministranci, czasem żegnali się trzykrotnie. Podczas ofiarowania trzymali ręce jak kapłan, a potem zakryli dłonią swe oblicza i pochylili się aż do ziemi. Na podniesienie pochylili się głęboko, ręce rozkrzyżowane mając. Na "Pater noster", upadli krzyżem na ziemię. Potem do końca Mszy św. klęczeli zamodleni, wstali również na ostatnią ewangelię. Na "Sanktus" trzykrotnie uderzyli czołem do ziemi i uczynili na sobie znak krzyża. Zachowanie się Aniołów jest nie dające się odtworzyć w sposób nasz ludzki. Po Komunii św. uklękli przy mnie twarzą do siebie zwróceni, ręce złożyli, adorując Jezusa w mojej duszy. Potem znów znikli. Zawsze mi bóg wskazuje, abym patrzyła na zgodne współżycie Aniołów i naśladowała ich w miłości ku Bogu i bliźnim.

23 listopada [1941 r.]

392 23 listopada, niedziela [1941 r.]. Podczas rozmyślania i Mszy św. miałam przy sobie obecnych owych dwóch Aniołów. Nie widzę ich oczyma ciała, lecz czuję, że są przy mnie i wiem jak się kiedy zachowują. Zjawiają się szczególnie podczas modlitw wspólnych i Mszy św. Anioł Stróż zwykle klęczy z lewej strony i zdaje mi się, że jest mały, jak człowiek w białej szacie, ze skrzydłami u ramion. Anioł z chóru archaniołów wydaje mi się być znacznie większy wzrostem, jakby jaki olbrzym, a suknia jego jest ozdobiona czymś drogim i rozmaitym, i zdaje mi się, że jest bardzo silny i zbrojny jak rycerz. Obydwaj żyją w wielkiej miłości wzajemnej, mimo różnicy, jaka zachodzi w ich godności i piękności. Zdaje mi się, że Bóg miłosierny, ucząc mnie miłości bliźniego, pokazuje mi, jak praktycznie żyją Aniołowie, bo przecież i ludzie choć ułomni, mają się wzajemnie miłować dlatego, że kiedyś zajmą w niebie trony upadłych aniołów.