W drugiej połowie stycznia 1966 r.
zachorowałem po raz drugi bardzo ciężko na żółtaczkę mechaniczną.
Po odwiezieniu mnie do szpitala
powiatowego w
Chrzanowie, zostałem skierowany na oddział chirurgiczny, gdzie po miesiącu,
mimo intensywnego leczenia oraz jak najlepszej opieki lekarskiej, stan ogólny z dnia na
dzień pogarszał się.
Lekarze stracili nadzieję na uratowanie mnie. Ponieważ żółtaczka nie ustępowała i stan był w dalszym ciągu ciężki, uznano jako
jedyną ostateczność
dokonanie zabiegu chirurgicznego, na który nie mogłem się zgodzić ze względu na chorą wątrobę, serce i płuca. Zostałem
przeniesiony z oddziału chirurgicznego na oddział
wewnętrzny, celem dalszego leczenia i obserwacji. Leczenie nie przynosiło rezultatu.
W tej beznadziejnej sytuacji,
przekonany, iż nie ma już
dla mnie ratunku, zdałem się na wolę Bożą, pogodziłem się z losem, wyspowiadałem się. Komunię św. przyjmowałem
codziennie w łóżku,
polecając siebie Panu Bogu.
W tym samym czasie gorąco modliły się
o moje zdrowie za
przyczyną świątobliwej s. Roberty: żona, matka, a przede wszystkim moja ciocia Reginalda - siostra służebniczka Najświętszej Maryi Panny, obiecując, że jeżeli uprosi zdrowie dla mnie, będziemy to uważali za cud i napiszemy podziękowanie do Starej Wsi, gdzie modlą się o
jej beatyfikację.
Przy końcu drugiego miesiąca nastąpiła znaczna poprawa; stopniowo wracałem do pełni sił. Po trzech miesiącach opuściłem szpital, dziękując
Bogu za zdrowie za przyczyną siostry Roberty,
a wywiązując się z danej obietnicy donosimy o tym do Starej Wsi.
Mieczysław H. lat 45, z rodziną, Myślachowice, pow. Chrzanów,
15.08.1969 r.