"Postaraj się, aby miłość Boga i bliźniego na nowo odżyła w sercach ludzkich (...). Wszystkim, którzy zachowają dwa przykazania, w szczególny sposób błogosławić będę w życiu i w godzinę śmierci, nadto całemu światu dam miłosierdzie i pokój Mój". (...) Zrozumiałam, że (...) miłosierdzie i pokój ów, nie dotyczy tylko pokoju politycznego, ale duchowego, który jest owocem miłości Boga i bliźniego. (...) Zrozumiałam, że Hostia Święta jest tym niewygasłym nigdy ogniskiem miłości, które zapalać będzie serca ludzkie do końca wieków miłością Boga i bliźniego (Dziennik).

4 grudnia, czwartek [1941r.]

409 Po Komunii św. znów byłam w zjednoczeniu z Panem Jezusem przez trzy cnoty teologiczne. Może za 5 minut. po przyjęciu Hostii św. poznałam, że tuż przy mnie są ci dwaj Anieli z kadzielnicami w ręku i Panu Jezusowi czynią służbę kadzenia w mej duszy. Zrozumiałam, że to kadzenie oznacza, iż Aniołowie ofiarują Panu Jezusowi modlitwy całego Kościoła św. oraz umacniają nimi i uświęcają moją duszę, a także, że sam Pan Jezus roz[115] porządza skarbami Kościoła św. i daje je komu chce. Pragnie dawać, aby wszystko Jego było nasze, a nasze Jego.
Miałam nadzwyczajną obecność Pana, aż się tak w przelocie myśli zdziwiłam, jak to być może, że Go jeszcze nie widzę zupełnie. Wtedy Zbawiciel pouczył mnie przez zrozumienie, że wiara mi Go zasłania w ten sposób, jak zasłania słońce człowiekowi opaska założona na oczy. Przez to, że zasłania, tym samym chroni go od szkody utraty wzroku, a cały organizm, choć słońca oczy nie widzą korzysta z właściwego działania jego życiodajnych promieni. Dał mi jeszcze zrozumieć, że jak słońce jest stworzone dla korzyści wszystkich ludzi, tak samo Pan Jezus jest dany od Ojca, aby wszyscy ludzie byli zbawieni przez łaskę i wiarę. Wyjaśnił mi tę rzecz, że ślepy od urodzenia, a potem uzdrowiony przez Zbawiciela, był dany jako symbol dla Kościoła słuchającego. Czyli, że Bóg prowadzi dusze do zbawienia przez wiarę, jakby z oczami niewidzącymi, ale Kościół nauczający kieruje nimi, aby nie zbłądzili z drogi bezpiecznej. Kościół nauczający nie ma tej opaski, co ma Kościół słuchający, lecz inną. Jest nią pokora, umartwienie, mądrość i nieomylność. Przez te cnoty Kościół nauczający też jest cały pod wpływem wiary, czyli nie patrzy w tym życiu bezpośrednio w Słońce, [116] bo jest pokorny, umartwiony, lecz z mądrością korzystając ze światła danego przez słońce, widzi drogi i ścieżki wiodące do zbawienia i nieomylnie prowadzi ludzi do Boga. Poznałam tę drogę, a raczej jedną z nich, która była zarzucona roztargnieniami podczas modlitw. Zobaczyłam osoby idące i przeskakujące różnej grupy kamienie, aby dojść do Boga, jako do celu. Lecz zaraz zrozumiałam, że się to ogromnie Panu Bogu podoba, bo te wysiłki świadczą o miłości dusz ku Niemu. Zrozumiałam w końcu, że jak ślepy ów niewidomym był nie przez grzechy swoje ani przez grzechy rodziców swoich, lecz po to, aby się w nim objawiła chwała Boża, tak samo Bóg prowadzi ludzkość do siebie w ciemnościach wiary, aby się przez to objawiła chwała Boża, a pomnożyło się szczęście wieczne dusz wierzących. Otworzyła się przed moją duszą dziwna tajemnica mądrości i miłości Boga ku ludziom, iż wszystko czyni tak, aby mogli ludzie jak największą szczęśliwość osiągnąć.
Przed godziną świętą „Głos”: „Nie ustawaj w żalu za grzechy swoje". Potem jeszcze zrozumiałam wielką miłość Pana Jezusa ku duszom, że umarł za nas wtedy, gdyśmy byli jeszcze w grzechu. Wszak to się powtarza ustawicznie, bo dopiero Chrzest św. gładzi [117]grzech pierworodny.