"Postaraj się, aby miłość Boga i bliźniego na nowo odżyła w sercach ludzkich (...). Wszystkim, którzy zachowają dwa przykazania, w szczególny sposób błogosławić będę w życiu i w godzinę śmierci, nadto całemu światu dam miłosierdzie i pokój Mój". (...) Zrozumiałam, że (...) miłosierdzie i pokój ów, nie dotyczy tylko pokoju politycznego, ale duchowego, który jest owocem miłości Boga i bliźniego. (...) Zrozumiałam, że Hostia Święta jest tym niewygasłym nigdy ogniskiem miłości, które zapalać będzie serca ludzkie do końca wieków miłością Boga i bliźniego (Dziennik).

9 lutego, [poniedziałek 1942 r.]

515 Z poniedziałku na wtorek w nocy obudził mnie ktoś, dając mi znać, że szatan krąży po pokoju, chcąc mi szkodzić i że jest w tej chwili przy kufrze.  Zaraz się obudziłam, a szatan ze złości uderzył tak silnie w kufer, że wskutek tego zbudziła [143] się Siostra Berchmansa, mówiąc: "Matko Boska, cóż to się dzieje, jakże ja się nastraszyłam". Uspokoiłam Siostrę, odmówiłam polecone mi ofiarowanie za grzeszników, wezwałam kilkakrotnie Najświętszych Imion Jezusa i Maryi i po chwili znów zasnęłam. We śnie znalazłam się w nieznanym mi domu, gdzie ujrzałam starszego już, chorego człowieka, grzesznika, siedzącego na krzesełku i pokazującego mi obydwie swoje ręce zakute w gruby, zardzewiały łańcuch. Ktoś kazał mi rozkuć tego grzesznika, lecz odpowiedziałam, że to może tylko kapłan uczynić. Wówczas ów grzesznik prosił, [144] aby przyszedł ksiądz wyspowiadać go. Zaraz zjawił się kapłan przy tym człowieku, a ja obudziłam się znowu i powtórnie ofiarowałam Krew Najświętszą Pana Jezusa za nawrócenie grzeszników. Byłam w duszy przekonana, że się gdzieś nawróciła jakaś grzeszna istota do Pana Boga, bo zresztą i szatan nie dał mi już spokoju do rana. Pomyślałam sobie, że uwierzę w skuteczność tego ofiarowania, jeżeli się dowiem w najbliższych dniach, że się nawrócił jakiś grzesznik, lecz z drugiej strony powiedziałam: "To tylko św. Terenia miała to szczęście, że dowiedziała się o nawróceniu grzesznika [145], ale ona święta, ja zaś sama grzesznika wielka". Na trzeci dzień po tym zajściu przyszła S. Asystentka Klara i powiedziała, że w Tarnowie w tych dniach nawrócił się człowiek, który nie spowiadał się przez 30 lat. Zachorował na tyfus, lecz wszelkie starania księdza i zakonnic, aby się z Bogiem pojednał, pełzły na niczym. Ksiądz się nawet wyraził, że tego grzesznika nawet sam diabeł nie zdołałby nawrócić. Jednak Siostra nasza Filomena B. jako pielęgniarka zaczęła go prosić, aby się wyspowiadał, na co ten się zgodził ku ogólnemu zdziwieniu wszystkich. [146] Wiadomość ta zrobiła na mnie wrażenie, lecz zachęciło mnie to ogromnie do cierpień i ofiar za grzeszników. O, bo i cóż to znaczy, że marne ciało trochę pocierpi, jeżeli za tę cenę można wyjednać zbawienie dla duszy nieśmiertelnej.