"Postaraj się, aby miłość Boga i bliźniego na nowo odżyła w sercach ludzkich (...). Wszystkim, którzy zachowają dwa przykazania, w szczególny sposób błogosławić będę w życiu i w godzinę śmierci, nadto całemu światu dam miłosierdzie i pokój Mój". (...) Zrozumiałam, że (...) miłosierdzie i pokój ów, nie dotyczy tylko pokoju politycznego, ale duchowego, który jest owocem miłości Boga i bliźniego. (...) Zrozumiałam, że Hostia Święta jest tym niewygasłym nigdy ogniskiem miłości, które zapalać będzie serca ludzkie do końca wieków miłością Boga i bliźniego (Dziennik).

Łaski - Obiecałaś modlić się za szpital w Gorlicach

Śp. s. Robertę spotkałam i poznałam w szpita­lu w Gorlicach. Leżała jako pacjentka z wysiękiem w stawie kolanowym, a ja pracowałam przy cho­rych. Zauważyłam, że była to osoba nieprzecięt­na, a szczególnie podobała mi się jej wielka pro­stota, naturalność, rozmodlenie, cierpliwość; za­wsze była pogodna i uśmiechnięta.

Gdy już leżała obłożnie chora w Starej Wsi, przy okazji rekolekcji odwiedziłam ją kilka razy (...). Widziałam w niej kandydatkę na świętą. Obiecała mi, że będzie się szczególnie modlić za szpital w Gorlicach.

Po jej śmierci, na oddziale chirurgicznym leżała młoda dziewczyna z powodu zapalenia szpiku kost­nego w nodze. Po zabiegu operacyjnym mocno krwawiła z rany. Stało się to wskutek niedopatrze­nia jednej pielęgniarki. Chora straciła przytomność. Po powtórnym zabiegu i podwiązaniu krwawiące­go naczynia, stan jej był beznadziejny. Wszyscy by­liśmy bardzo zmartwieni. Pacjentka miała założo­ną kroplówkę z płynu fizjologicznego, była nieprzytomna; często wymiotowała. Polecono mi, bym czu­wała przy niej bez przerwy. Około północy, chora była już bez tętna, a zimny pot występował na twarz i ręce. Gdy odeszłam opróżnić nerkówkę, zrozpaczona zwróciłam się o pomoc do śp. s. Roberty i tak głośno powiedziałam: Siostro Roberta, obiecałaś modlić się za szpital w Gorlicach, więc wyproś nam tę laskę, żeby ta chora przestała wymiotować, to będę wierzyć, żeś jest świętą. Gdy wróciłam na salę, chora podniosła się o własnych siłach, wzięła so­bie sama ze szafki nocnej garnuszek, który stał z wo­dą, wypiła ponad pół litra wody. Czuła się dobrze; do rana nie było żadnych problemów. Wkrótce wy­zdrowiała i poszła do domu, a w duszy mojej była i jest pewność, że śp. s. Roberta jest w niebie wśród świętych.

s. Chryzostoma Zięba